Halicz, Rozsypaniec…
Po zejściu z Tarnicy (1346 m n.p.m.), uzupełnieniu zapasów wody ze źródła, skierowaliśmy się przez Przełęcz Goprowską w stronę Halicza (1333 m n.p.m.).
Na szczęście turystów było już, jak na lekarstwo. Spotkaliśmy tylko kilka osób i chłopaka z gitarą, który najwidoczniej szukał twórczej weny wśród połonin. Podziwialiśmy dalej piękno otaczającej nas przyrody podjadając jagody, którym trudno się oprzeć, bo są dosłownie na każdym kroku.
Zdobyliśmy Halicz, mały odpoczynek i marsz w stronę Rozsypańca (1280 m n.p.m.). Ponieważ czas uciekał, na szczycie zrobiliśmy kilka zdjęć i skierowaliśmy się ku granicy ukraińskiej, do Przełęczy Bukowskiej. Stamtąd zaczyna się droga przez mękę, ponieważ ten kilkukilometrowy odcinek prowadzi starą drogą asfaltową. Po wielogodzinnej wędrówce po górach, żadna to atrakcja.
Do Wołosatego dotarliśmy już o zmroku. Czuliśmy zmęczenie, ale też zadowolenie i satysfakcję, a po dwóch godzinach odpoczynku już snuliśmy plany dotyczące następnej wyprawy.
ojjj tak, asfaltowa droga na końcu – ZABIJA. nawet góry tak nie wykańczają jak ta droga
pozdrawiam:D