Jesienne Jasło
Na naszą ulubioną trasę z Przysłupia na Małe Jasło i dalej na Jasło, tym razem, wybraliśmy się z Elą (pozdrawiamy serdecznie). Zaopatrzeni w zimowe czapki, gorącą kawę w termosie, ruszyliśmy radośnie zdobywać szczyty. Po drodze oczywiście przerwa na odpoczynek dla nas, bo Ela z racji wieku (młoda jest) pokonałaby tę trasę, jak kozica. My tylko „szczytujemy”, jak jesteśmy w Bieszczadach. Cały rok siedzimy na pupach, mimo, że Góry Świętokrzyskie mamy tuż obok. Ale cóż, zawsze tak jest, że to co blisko, omijamy szerokim łukiem. Mimo błota z topniejącego śniegu udało nam się pokonać trasę. Przy zejściu było trochę trudniej, bo buty ślizgały się tracąc przyczepność. Ale co tam, daliśmy radę.
Potem udaliśmy się do „Oberży Biesisko” na obiad i rozgrzewającą herbatkę. Miłe wspomnienia pozostaną.