Bies Czad Blues 2011 /czwartek/
Po 37 dniach spędzonych w Bieszczadzie trudno się połapać o co chodzi ludziom biegającym po mieście za czymś, czego tak naprawdę nie ma. Ich sprawa.Trzeba jednak wrócić do rzeczywistości. Rozpakować klamoty, wykombinować jakieś pieniądze, spakować się i znowu wrócić w Bieszczady. I tak bez końca.
W tym roku nasze wrażenia z pobytu zaczniemy nie od początku wyjazdu, jak to zawsze bywało, ale od najważniejszej imprezy tego lata, czyli Bies Czad Bluesa. Możemy chyba śmiało powiedzieć, że ta impreza jest i będzie trwać w Bieszczadach. Dzięki niej wszyscy mamy możliwość spotkać się w gronie niesamowicie ciekawych i pozytywnie zakręconych ludzi. O to właśnie chodzi. Bez narzucania sztywnych ram i reguł. Bies Czad Blues ma coraz większe grono wspaniałej publiczności i coraz więcej zaprzyjaźnionych muzyków, którzy będąc tu raz, zawsze chcą wracać. Miło nam z tego powodu, tym bardziej, że i my mogliśmy dołożyć cegiełkę, aby ta impreza była, a muzyka rozbrzmiewała wśród tak cudownej przyrody. Do następnego roku.
Zaczynamy zdjęciami, które zrobiliśmy na jam session rozpoczynającym na rozgrzewkę Bies Czad Bluesa w Restauracji Bieszczadzkiej w dniu 4 sierpnia 2011 roku.