Dołżyca – Kalnica
Był piękny, lipcowy poranek. Zdecydowaliśmy, że przyda nam się na ,,rozgrzewkę” lekki spacerek ,,stokówką”( niewiedzącym podpowiemy, że to droga leśna wykorzystywana do transportu drewna). Wybraliśmy więc kilkukilometrową trasę Dołżyca – Kalnica. Jest ona równoległa do czarnego szlaku prowadzącego na Falową. Już na początku upał dawał nam się nieźle we znaki. Na szczęście byliśmy wystarczająco zaopatrzeni w wodę (pomni wyprawy na Jasło, kiedy musieliśmy ratować się jagodami, bo wody zabrakło). Jednak po drodze okazało się, że na tej trasie można co chwilę uzupełniać zapas wody z pobliskich potoków. W czasie wędrówki minęliśmy retorty, czyli stalowe piece służące do wypalania węgla drzewnego, których w Bieszczadach jest pokaźna ilość.
Mimo, że wiele tras po Biesach mamy już za sobą (wiele także przed nami), po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć pracę przy tzw. zrywce drewna. Ludzie, przy użyciu swoich sił, maszyn, drewno transportują, układają, przesuwają i nie wiadomo co jeszcze. Jest to jedna z najcięższych i najniebezpieczniejszych prac, której nie każdy podoła. Poza tym, na jednym z wierzchołków trafiliśmy na punkt widokowy, z którego podziwialiśmy przepiękne krajobrazy rozpościerające się wokół. Mimo ogromnego upału daliśmy radę. Teraz już śmiało mogliśmy planować i realizować kolejne górskie wycieczki.