Jasło, Okrąglik… i brak wody
Jak zawsze wstaliśmy wczesnym rankiem. Tradycyjnie wypiliśmy kawę, pogadaliśmy z Mirkiem, który właśnie jechał do Cisnej i zastanawialiśmy się, co dalej robić. Wpadliśmy na pomysł, aby wybrać się na spacerek na Małe Jasło, bo pogoda temu sprzyjała. Około 11:00 wyruszyliśmy w drogę. Zabraliśmy ze sobą pół litra wody mineralnej (?!). Po drodze napawaliśmy się pięknem przyrody. Dotarliśmy na Małe Jasło i doszliśmy do wniosku, że jest tak pięknie, to pójdziemy dalej. Weszliśmy na Jasło i skończyła nam się woda. Na szczęście uratowała nas matka natura ofiarując nam pola jagodowe. Najedliśmy się jagód do woli, dzięki czemu nie padliśmy z pragnienia. Doszliśmy do Okrąglika, a potem po stromym zejściu dotarliśmy do Przełęczy nad Roztokami.
Po 9-ciu godzinach włóczęgi po górach mieliśmy dosyć. Droga z przełęczy do Lisznej w pełnym słońcu i to asfaltem dała nam nieźle popalić. Jak na złość żaden pojazd nie jechał w stronę Cisnej, nawet Straż Graniczna miała chyba wolne. W Lisznej uzupełniliśmy płyny, co pozwoliło nam przeżyć resztę tego dnia. Jednak wrażenia z wycieczki są niezapomniane.
PRZESTROGA: JAK IDZIECIE W GÓRY, PAMIĘTAJCIE O WODZIE!
Może to Was wreszcie czegoś nauczy ;P
nooo daliście czadu wtedy :D:D
a Karina – nie masz kochana co robić o wpół do czwartej rano?:))
buziole
jeszcze w czasie letnim funkcjonuje:) w strefie czasowej wakacyjno- bieszczadzkiej 😉 Pozdro