Lwów /1/
Bieszczady są doskonałym miejscem, skąd można wybrać się na wycieczki, między innymi na Węgry, Słowację, Ukrainę, czy nawet do Rumunii. Oferta jest szeroka, jest w czym wybierać. Wystarczy przejrzeć propozycje bieszczadzkich biur podróży Bieszczader i Eko-Karpaty.
My, odkąd jeździmy w Biesy, zawsze obiecywaliśmy sobie, że wybierzemy się do Lwowa. Ale dopiero przed ubiegłorocznym wyjazdem zaopatrzyliśmy się w paszporty, które są niezbędne do przekroczenia granicy z Ukrainą. Wybraliśmy się tam we troje, razem z Kariną, którą pozdrawiamy.
Nasze wrażenia po przekroczeniu granicy: samochody iście z lat 70-tych ociekające rdzą, bieda na wsiach, aż piszczy, dziurawe drogi. Jechaliśmy autokarem, na niektórych odcinkach z prędkością 20-30 km/h. Nie polecamy wybierać się tam własnym samochodem, szkoda zawieszenia. Szczególnie drogą, która wiedzie do Lwowa przez przejście graniczne w Krościenku. Warte podkreślenia jest to, że cerkwie, które mijaliśmy są wyremontowane i błyszczą się złotymi dachami w każdej niemal wiosce. W miastach nie obowiązują przepisy ruchu drogowego. Kto ma większy samochód, ten ma pierwszeństwo. Poza tym każdy parkuje gdzie chce i jak chce, dlatego wiele pojazdów jest lekko poobijanych.
Natomiast sam Lwów nas oczarował. Lwowianie, to ludzie radośni, uśmiechnięci, zadowoleni. Podczas sentymentalnej wizyty we Lwowie, gdzie jest wiele akcentów polskiej kultury, tradycji i sztuki mieliśmy okazję zwiedzić i zobaczyć między innymi: Katedrę Św. Jerzego (Jury), Cmentarz Łyczakowski, Cmentarz Orląt Lwowskich, Stare Miasto, Kościół oo. Dominikanów, Katedrę Łacińską i Ormiańską, Teatr Opery Lwowskiej oraz pomnik Adama Mickiewicza. Jak widać na zdjęciach zabytki architektury są zadbane, odnawiane i restaurowane. Aż miło przechadzać się mieście. Oczywiście są ,,ciekawostki” iście z lat 60-tych, np. drewniane liczydła w sklepie, zamiast kasy fiskalnej, albo napęd autobusów miejskich, które mają na dachach zamontowane butle z gazem. Podobno dla bezpieczeństwa, bo przy tak dziurawych drogach, montaż ich bliżej podwozia mógłby powodować zagrożenie dla pasażerów.
Suweniry, które warto kupić to wyśmienite ,,krówki” w czekoladzie, pyszna chałwa w kilku smakach, oczywiście alkohol w przystępnych cenach (po „banieczku”, za wolną Ukrainę) i papieroski dla trucicieli własnego zdrowia (4 zł paczka). Karina kupiła super torbę skórzaną w bardzo przystępnej cenie na tamtejszym bazarku. Niestety obowiązują limity na napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe, więc nie można zbytnio zaszaleć. Polecamy wszystkim wyjazd do Lwowa, nawet na kilka dni, bo warto i jest co zwiedzać. Zabytków moc.
PS: Jeszcze mała zagadka. Na zdjęciu poniżej zaznaczono przedmioty zbite z desek, które można spotkać na każdej ukraińskiej stacji benzynowej. Zgadnijcie czemu to służy ?.
Zatem zapraszamy na spacer po Lwowie (jest około 250 zdjęć, część jest robiona z jadącego autobusu).
Dzięki Waszym ciekawym opowieściom znam rozwiązanie zagadki :), ale na forum nic nie powiem 🙂