Mistrz sztuki kulinarnej w Żółtym Domku
Niby „cicha woda”, a tu okazało się, co „w trawie piszczy”. Mariusz okazał się mistrzem kulinarnym. Mięso i boczek (wcześniej zamarynowane) upieczone w słynnym już „dole” (link) – palce lizać. Mięciutkie, aromatyczne, po prostu poezja smaku. Kolejne potrawy przygotowane przez Mariusza (chaczapuri, pstrąg, bieszczadzkie proziaki), to rozkosz dla podniebienia.
Taka oto niespodzianka zdarzyła nam się w Żółtym Domku. Nawet pani Krysia była pod wrażeniem, pozdrawiamy serdecznie.
Grzyby są w Bieszczadach, oj są. Zobaczycie je na zdjęciach. Wszystkie zbiory oczywiście nie kogo innego, tylko Edwarda. Zawsze zazdrościmy. Pozdrawiamy wszystkich.